W sierpniu 2018 roku, w stołecznym Parku Praskim, doszło do tragicznego zdarzenia, które wstrząsnęło opinią publiczną. Podczas spaceru rodziny z 6-miesięcznym dzieckiem, na ławkę, przy której się zatrzymali, spadł duży konar klonu. W wyniku tego wypadku dziewczynka i jej matka doznały poważnych obrażeń, a kilka dni później dziecko zmarło w szpitalu. To dramatyczne wydarzenie stało się punktem wyjścia dla postępowania sądowego, które miało na celu ustalenie odpowiedzialności za zaniedbania w opiece nad miejską zielenią.

Geneza procesu

W sierpniu 2020 roku rozpoczął się proces przed Sądem Rejonowym dla Warszawy Pragi-Północ. Na ławie oskarżonych zasiedli pracownicy Zarządu Zieleni Miejskiej: dwie specjalistki ds. ogrodnictwa oraz były dyrektor tej instytucji, Marek P. Prokuratura oskarżyła ich o niedopełnienie obowiązków, co miało przyczynić się do stworzenia zagrożenia dla odwiedzających park. Marek P. stawiano zarzut umyślnego działania, które miało wpływ na organizację pracy i nadzór nad drzewostanem.

Nadzór nad zielenią miejską

Zgodnie z aktem oskarżenia, były dyrektor nie zapewnił odpowiedniego nadzoru nad stanem drzew, co skutkowało obniżeniem bezpieczeństwa w parku. Wskazywano na jego brak reakcji na sygnały od pracowników dotyczące niewystarczającej liczby osób do monitorowania drzewostanu. To miało doprowadzić do sytuacji, w której zagrożenie pozostawało niezauważone, a grzyb przyczyniający się do osłabienia drzewa nie został wykryty na czas.

Wyrok i jego uzasadnienie

W lipcu 2023 roku Sąd Rejonowy uniewinnił oskarżonych, uznając, że nie było podstaw do przypisania im winy. Prokuratura oraz oskarżyciel posiłkowy złożyli apelację, lecz Sąd Okręgowy utrzymał wyrok w mocy. Sędzia Adam Bednarczyk wskazał na niezwykły splot okoliczności, podkreślając, że tragedia mogła zostać uniknięta, gdyby rodzina pojawiła się w parku nieco później.

Analiza sądowa

Sąd Okręgowy, analizując sprawę, potwierdził wnikliwość sądu rejonowego i wskazał na brak przemyślanej argumentacji ze strony prokuratury. Podkreślono również, że apelacje były jedynie polemiką z ustaleniami sądu pierwszej instancji. Sędzia odniósł się również do opinii biegłych, które wskazywały na trudność w wykryciu grzyba odpowiedzialnego za osłabienie drzewa.

Podsumowując, sąd uznał, że mimo ogromnej tragedii, która dotknęła rodzinę małej Liliany, odpowiedzialność za zdarzenie nie mogła zostać przypisana konkretnym osobom. Wypadek ten obnażył jednak potrzebę udoskonalenia zarządzania miejską zielenią i lepszego monitorowania stanu drzew w parkach.