Plac Trzech Krzyży w Warszawie jest obecnie miejscem, gdzie sadzone są okazałe lipy oraz głogi. Wszystkie 24 drzewa, każde o wartości 14 tysięcy złotych, były sprowadzone bezpośrednio z Niemiec. Jest to decyzja, która wynika z braku dostępności tak dużych egzemplarzy na polskim rynku. Informacja ta wywołała internetową burzę komentarzy, do której z satyrą przystąpił między innymi Marek Belka.
Nasadzeniem drzew na warszawskim placu zajmuje się firma WERDE, która wygrała przetarg na takie usługi. Firma będzie odpowiedzialna za pielęgnację drzew przez najbliższe trzy lata. Jak tłumaczy przedstawiciel firmy, Paweł Kapelanowski, drzewa są zamawiane z niemieckiej szkółki, skąd transportowane są tirami prosto na plac budowy. Na miejscu przy pomocy dźwigu są one sadzone w wcześniej przygotowane doły. Pień lip ma obwód w granicach 50-60 centymetrów, a ich wysokość oscyluje wokół siedmiu-ośmiu metrów. Głogi natomiast mają obwód 40-45 centymetrów i wysokość cztery-pięć metrów. Wyszukanie tak dużych egzemplarzy tego typu drzew nie jest łatwe zadaniem, szczególnie w odniesieniu do gatunku głóg.
Łukasz Puchalski, Dyrektor Zarządu Dróg Miejskich, zaznacza, że cel był jednoznaczny: na placu Trzech Krzyży powinna dominować bujna zieleń stworzona przez imponujące drzewa. Jest to zgodne z przedwojennym obrazem placu, który do tej pory nie posiadał tak okazałych drzew.
Informacje o niemieckim pochodzeniu drzew wywołały jednak burzę w internecie. Jeden z portali podniósł kwestię szacunku dla polskich pieniędzy ze strony prezydenta Trzaskowskiego, a komentarze o „landzie niemieckim” pojawiły się na klawiaturach dziennikarzy. Swoją ironią na temat wyboru drzew wypowiedział się również były minister finansów i były prezes Narodowego Banku Polskiego, Marek Belka.